W życiu każdego człowieka pojawia się chwila warta
wyczekiwania lat, liczenia godzin, a nawet odmierzania sekund. Na swój dzień
wyczekiwałem długich, ciągnących się w nieskończoność dziesięciu lat. To co mi
odebrano miało powrócić. Oczywiście nie w pełnej krasie, lecz… nie można mieć
wszystkiego – wiem to od wielu lat.
Nie mogłem zasnąć. Moje myśli pierwszy raz od bardzo dawna były chaotyczne. Rozpierała mnie radość. Serce wypełniało szczęście, lecz rozum zalewały niepokoje. Dlatego też nie miałem zamiaru marnować czasu na leżenie w
łóżku.
Powoli wstałem i pierwszym co zrobiłem, to mocną czarną kawę bez grama
cukru. Przed oczami wciąż widziałem niesamowicie urokliwą dziewczynkę o jasnej
– białej karnacji delikatnej jak szlachetna porcelana. Zielonych oczy o kocim
wyrazie. Brązowych włosach w zależności od pogody zmieniających swój odcień na
czarny, a w ciepłe i słoneczne…rudy.
- Moja dziewczynka. – Wyszeptałem popijając gorzką, cierpką
kawę wlepiające czarne oczy w smutną twarz dziewczynki na zdjęciu. Gdybym mógł
sprawiłbym, że już nigdy nie zrobiłaby minki w podkówkę.
– Moje maleństwo… -
Zacisnąłem dłoń w pięść. Nic nie ma bez przyczyny… tylko jak poradzę sobie w
roli obcego opiekuna wiedząc doskonale, że spoglądam na swą małą córeczkę
potrzebującą wsparcia, czułości i miłości? Mógłbym jej to dać. Pocieszyć gdy
zielone oczy wypełnią łzy. Pomóc wstać, gdy upadnie, lecz… dla jej własnego
dobra muszę udawać, że jej niezdarność mnie nie rusza, a smutek to jedynie jej
oznaka słabości niewarta uwagi. – Chociaż to nie prawda! – Wysyczałem przez
zęby zrzucając z siebie pidżamę. Spojrzałem na przedramię. Dostrzegłem TO
dlaczego moja słodka dziewczynka nigdy nie powinna ujrzeć we mnie ojca. Znamię
o kształcie czaszki z rozwartą szczęką, z której wyłaniał się wąż. Znak
popleczników Czarnego Pana… wolę o nim nie myśleć. Nie teraz. Nie pozwolę, aby
wdarł się w moje myśli i dowiedział, że mam córkę. Nie chcę podzielić losu
Lucjusza Malfoya – tak jak ja zabawiał się czarną magią. Poślubił Narcyzę Black
– damę ze znamienitego rodu czarodziejów. Z resztą na równi z Malfoy’ami.
Starożytne rody z tradycją.
Synek Malfoy’ów jest starszy o rok od mej dziewczynki,
a tymczasem Lucjusz obawia się powrotu Czarnego Pana, rzekomo został
załatwiony, lecz jestem pewien, że znalazł schronienie. Wielu tak myśli. Nawet
Lucjusz nie potrafi spokojnie funkcjonować w obawie o życie rodziny. Historia o
Potterach obiegła wszystkich… Lily… Moja piękna Lily…
Czuję jak do oczu
napływają łzy.
Nie mogę płakać.
Zaciskam zęby.
Słychać pękające szkliwo.
Dłonie
zaciskam w pięści, widać białe knykcie.
Nie mogę płakać. Musze być silny.
Chociaż cholernie trudno udawać, że nie kocha się tak cudownej kobiety.
Wiele popełniłem błędów w życiu…
Cholera!
Nie czas na spowiedź! Pora założyć
najlepszy garnitur i ruszyć po swą córeczkę do domu mugoli, którym od dawna mam
ochotę okuć mordy.
- Severusie oponuj! – Skarciłem samego siebie odetchnąwszy głęboko.
Najpierw
relaksująca kąpiel.., podczas której w ogóle się nie zrelaksowałem. Później
włożyłem odzienie i wyszedłem z domu, który dawno temu powinienem sprzedać i
nie mieszkać w miejscu gdzie dorastałem z Tobiaszem, tak miał na imię mój
ojciec, którego w ogóle za ojca nie uważałem… Czuje dziwne ukłucie w sercu…
historia lubi się powtarzać… w tym samym domu ma mieszkać moja córeczka, a ja
nie mam prawa ukazać, jak bardzo ją kocham, ale nie będę tyranem – bez powodu...